The interview with Hoarfrost in Fort Lyck magazine
FORTLYCK.PL: Hoarfrost to w dosłownym tłumaczeniu – szron…. Jakie znaczenie ma dla Ciebie nazwa Twojego projektu?
– Szron, a więc zimno, mróz, osiada na ludziach i rzeczach. Maluje pejzaże. Szron przylega do nich, jest bliski i zarazem obcy. Współistnieje z otaczającym światem, a jednak tworzy swój własny. Potrafi zamknąć chwilę, odcisnąć na niej piętno. Taka jest ta muzyka.
– Najnowszy materiał „Ground Zero” został wydany przez Zoharum. Jak doszło do współpracy z tym labelem?
– Do współpracy z Zoharum doszło w dość prozaiczny sposób. Kończąc materiał na „Ground Zero” zacząłem rozglądać się za wydawcą. Miałem wtedy okazję rozmawiać z Dragosem. Tak się złożyło, że znał moją wcześniejszą muzę, podobała mu się, więc szybko doszliśmy do porozumienia. Zoharum to bardzo fajni ludzie, myślący poważnie o tym co chcą osiągnąć. Współpraca z nimi przebiega bez najmniejszych problemów. Dla mnie najważniejszą kwestią była wolność w tworzeniu i Zoharum mi to zapewniło. Bardzo ważne jest aby współpraca odbywała się przy pełnym zaufaniu z obu stron. Pozytywna jest idea jaką kieruje się Zoharum, łącząc pod swoimi skrzydłami twórców z różnych dziedzin. To nobilituje i chwała im za to.
– „Strefa Zero” opowiada o zagładzie betonowego świata. Wsłuchując się w dźwięki obecne na płycie dosięgają nas odgłosy „walących się budowli, gdzie stalowe konstrukcje gną się i składają jak talia kart… Czy katastrofa jest nieunikniona? Co ją spowodowało?
– „Strefa zero” kojarzy się dziś przede wszystkim z wydarzeniami z 11 września. Określenie to ma jednak znacznie szersze znaczenie i każdy może je interpretować na swój sposób. Geneza zagłady może być różna. Od uderzenia meteorytu przez wybuch wulkanu aż do katastrofy nuklearnej. Oczywiście, jeśli ktoś pomyśli o 11 września, też będzie miał rację. Na świecie wydarzyły się i wciąż mają miejsce różne kataklizmy. Część z nich jest nieunikniona.
– W jakiej roli obsadziłeś na tej płycie człowieka? Czy tylko obserwatora?
– Człowiek, będący świadkiem takich wydarzeń nigdy nie jest tylko obserwatorem. Znajdując się w epicentrum kataklizmu jest śmiertelnie przerażony tym, czego doświadcza, a jednocześnie dosięga go bezsilność. Czuje się pyłkiem wobec niszczycielskiej siły, która burzy zbudowany przez niego bezpieczny świat.
– „Ground Zero” ilustrują ciekawe fotografie autorstwa Praetoriana. Uważasz, że wystarczająco dobrze oddają klimat płyty?
– Kiedy Praetorian zaczynał pracę nad okładką, celowo nie sugerowałem mu niczego. Po prostu dałem mu płytę i poczekałem jak ją zilustruje. To ciekawe doświadczenie, przekonać się jak ktoś inny widzi Twoją muzykę, jakie obrazy przywołuje mu ona przed oczami. Praetorian to bardzo dobry fotograf. Uważam, że jego duszne, mroczne, ziejące chłodem prace świetnie oddają klimat „Ground Zero”.
– Bonusem na płycie jest video – „From Here to Ruins”. To Twój pomysł?
– Zamieszczenie teledysku na płycie to mój pomysł. Obraz jest dla mnie bardzo ważny w tej muzyce. Ambient ma oddziaływać na wyobraźnię, a obraz jest tego doskonałym uzupełnieniem. Zawsze brakowało mi teledysków na płytach ambientowych. Materiał powstał w ruinach niedaleko miejsca gdzie mieszkam. Przyznam, że lubię chodzić z kamerą w takie rejony. Nawet będąc w Bieszczadach, odwiedziłem miejscowe ruiny i nakręciłem kilka ujęć, które potem wykorzystałem w wizualizacjach koncertowych.
– W opisie poprzedniego materiału Hoarfrost jest napisane, że „Dungeon” opowiada o izolacji człowieka, zagłębia się w ciemność, zwątpienie i niemożność ucieczki od bólu emocjonalnego i fizycznego. Lubisz penetrować ludzkie emocje?
– Tak. Emocje to fundament. Muzyka jak każda inna sztuka właśnie po to istnieje, by o nich opowiadać. Mnie fascynują te emocje, które pojawiają się w człowieku gdy znajdzie się w sytuacji bez wyjścia. Człowiek postawiony w kryzysowej sytuacji zdolny jest do wielu rzeczy, czasem przekraczających zdrowy rozsądek. Czasem się poddaje.
– „Dungeon” ukazał się w całości w internecie i był do ściągnięcia w formacie mp3 za darmo. Co sądzisz z perspektywy czasu o tej formie dystrybucji muzyki?
– Internet to doskonałe miejsce do prezentacji swojej twórczości. Jest otwarte dla każdego. Pozwala ominąć trudności związane ze znalezieniem wydawcy. Daje też szansę na dotarcie do szerszego grona słuchaczy niż wydawane w ilości kilkuset egzemplarzy, czy mniejszej – płyty. Nie oszukujmy się, album i tak prędzej czy później trafi do sieci, nie da się tego uniknąć. Na takiej muzyce nie można zarobić, dlaczego więc nie dawać jej za darmo? Zwolennicy tradycyjnych wydawnictw lubią mieć płytę stojącą w pudełku na półce. Taki fan kupi ją nawet, gdy będzie miał możliwość ściągnięcia utworów z sieci, a czasem właśnie pod wpływem usłyszenia czegoś w necie. W przypadku Hoarfrost zarówno „Dungeon” jak i dwa utwory na składankach oraz split z projektem Mrok ukazały się właśnie w formacie mp3. Uważam, że było to bardzo dobre rozwiązanie. Dzięki temu moją muzykę zauważyło kilka osób, co później zaprocentowało choćby wydaniem „Ground Zero”.
– No właśnie. A jak doszło do zaistnienia Hoarfrost we francuskiej stacji radiowej?
– Krótko po opublikowaniu splitu z projektem Mrok odezwał się do mnie Francis, prowadzący w radiu Mercure audycję „Les decibels sont dans les pres”. Prezentuje w niej metal i wszelkie odmiany muzyki elektronicznej. Usłyszał moje utwory w sieci, spodobały mu się i zaproponował obecność Hoarfrost na antenie. Zgodziłem się. Zawsze miło gdy ktoś wyłowi Twoją muzykę spośród tysięcy dźwięków. Czasem może przynieść to zupełnie nieprzewidziane i fajne rezultaty.
– Na co kładziesz największy nacisk przy tworzeniu kompozycji Hoarfrost?
– Schemat powstawania utworów Hoarfrost zawsze jest ten sam. Najpierw wymyślam kompozycję, jej temat i brzmienie. Kiedy pomysł nabierze wyrazu, siadam do komputera i szukam najlepszych możliwości do jego realizacji. Czasem efekt finalny całkowicie różni się od pierwowzoru. Każdy utwór musi mi się podobać – to oczywiste. Jeśli nie ma czegoś co przykuje moją uwagę, po prostu odpada lub czeka na moment kiedy do niego wrócę. Nie piszę utworów dla samego pisania. Dlatego nie powstaje ich zbyt wiele. Zanim siądę do tworzenia, muszę mieć całkowitą pewność, że mam coś do przekazania.
– Hoarfrost jest nie tylko projektem studyjnym, ale również koncertowym? Dobrze czujesz się na scenie?
– Kiedy powstał Hoarfrost nie miałem planów koncertowych. Wydając „Ground Zero” Zoharum zaproponowało mi występ w dniu premiery płyty w Gdańsku, podczas cyklicznej imprezy Artenative. Zgodziłem się, tym bardziej, że koncert był połączony z wernisażem fotografii Praetoriana oraz Amelii, z którą również mam przyjemność współpracować. Trudno powiedzieć co będzie dalej z występami na żywo. Czas dzielę między pracę i właśnie rozpoczęte studia, więc nie mam go zbyt wiele. Jeśli jednak uda się dograć termin i będzie taka możliwość to chętnie zagram kolejne koncerty.
– Przy okazji omawiania twórczości Hoarfrost najczęściej pojawiają się określenia – dark ambient, industrial… Jak Ty określasz swoją muzykę, abstrahując w tym momencie od klasycznej systematyki i szufladek?
– Nie znoszę szufladkowania muzyki, tworzenia podgatunków. Określając dźwięki Hoarfrost posługuję się pojęciami typu dark ambient, industrial tylko dla przybliżenia klimatu, o jakim mówię. Nie zamierzam na siłę zamykać się w konwenansach konkretnego gatunku. Gram to co w danej chwili czuję i co sprawia mi przyjemność. To moje dźwięki, a od ich klasyfikacji są inni. Wcześniej grałem poezję śpiewaną i rock, bo w takiej muzyce się realizowałem i tak czułem. Każdy z nas się jednak zmienia. Ewoluuje też nasze spojrzenie na muzykę. Dlatego każda kolejna płyta Hoarfrost może być zupełnie inna niż poprzednie.
– Jakiego sprzętu używasz do nagrywania Hoarfrost? Jak proces ten wygląda od strony technicznej?
– Tak jak wspominałem, najpierw powstaje pomysł, plan, który mam w głowie. Potem, w zależności od tego, jaki efekt chcę osiągnąć, dostosowuję do niego środki. Nie mam jakiejś ogólnej zasady. Czasem korzystam z gitar, których brzmienie odpowiednio modyfikuję. Sample pochodzą z różnych zewnętrznych źródeł. Czasem nagrywam je sam. Do obróbki i montażu używam kilku standardowych programów.
– Na płycie Bisclaveret „Amalgame” znalazł się zremiksowany przez Ciebie utwór tego zespołu. Zamierzasz pójść również w tym kierunku twórczym?
– Zostałem zaproszony przez Dragosa z Bisclaveret do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu. Tego typu produkcje też są ciekawe. Tym bardziej, że znam i lubię muzykę Bisclaveret. Możliwość pracy z ich utworem i nagrania go po swojemu wydała mi się na tyle ciekawa że skorzystałem.
– Czym jest dla Ciebie działalność Hoarfrost i jakie masz dalsze zamierzenia odnośnie swojego projektu?
– Muzyka jest od wielu lat moim hobby. Kilka razy mówiłem sobie dość, ale nie potrafię jakoś z tym skończyć. Zawsze wracam do muzyki. Dzięki niej mogę wyrazić to co czuję, co siedzi w mojej głowie, a czasem zapomnieć i odreagować. To daje mnóstwo frajdy. Nie ukrywam, że Hoarfrost traktuję bardzo poważnie. Jestem fanem wszystkiego co mroczne i tajemnicze. Zawsze też taka była moja muzyka. Mam kilka planów na przyszłość, ale dopóki nic nie jest na 100% pewne, nie chciałbym o nich mówić. Ogólnie muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka…
-Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Arkadiusz Zacheja
/December 2008/