logo

Hoarfrost – interview for the magazine Fort Lyck

FORTLYCK.PL: W grudniu ukazał się najnowszy album Hoarfrost „Puppets of the Divine Coroner”. Czy teraz po nagraniu i publikacji materiału jesteś w pełni zadowolony z brzmienia całości?

Witaj. Jestem zadowolony i mam wrażenie że to najlepszy materiał Hoarfrost. Przede wszystkim udało mi się go zrealizować z udziałem wokalistki, która wniosła do tego albumu bardzo dużo. Pomysł chodził za mną już od dawna, ale dopiero teraz udało mi się go zrealizować. Oprócz tego ważne jest dla mnie to, że po raz kolejny mogłem skorzystać z pomocy sprawdzonych już osób. Za mastering odpowiadał podobnie jak w przypadku „Decline” – Krzysiek Stanisławski, a za fotografie jak zawsze Amelia. Myślę, że ci, którzy znają muzykę Hoarfrost powinni być usatysfakcjonowani.

-Puppets… ” to refleksja nad kondycją współczesnego człowieka. Jego miejscem w świecie….Wnioski nie nastrajają pozytywnie…

-I nie powinny. Współcześnie czas jest towarem deficytowym. Nie ma go zbyt wiele, tym bardziej na refleksje. Pogoń za posiadaniem jest wyznacznikiem naszego istnienia, a „mieć” – celem nadrzędnym. Nie spełniła się utopijna wizja, w której technologia zastąpi człowieka i jedynym naszym problemem będzie nadmiar wolnego czasu. Jest on obecnie domeną ludzi wyrzucanych na margines społeczny, którzy nie nadążyli za tempem życia. Cywilizacyjny moloch przeżuwa i wypluwa te odpady – coraz więcej odpadów. Z jednej strony mamy więc owczy pęd za posiadaniem, a z drugiej ofiary tego pędu. Pojęcie jednostki traci znaczenie. Zastąpione jest pojęciem – „masa”. Coraz potężniejsze maszyny produkują coraz więcej wszystkiego. Dopiero czasem gdy wydarzy się jakieś „bum” – coś do nas dociera. Jako twórcy machiny postępu stworzyliśmy siły, nad którymi nie mamy już kontroli. Można odnieść wrażenie, że „Metropolis” Fritza Langa różni się od tego co za oknem tylko brakiem koloru.

-Czy pośród tych wszystkich zjawisk i procesów tli się gdzieś jakieś światełko w tunelu? Czy człowiek jest jeszcze w stanie stworzyć coś pozytywnego?

-Człowiek tworzy rzeczy pozytywne. Problemem jest cena, którą trzeba za to zapłacić. To jak pompowanie balonu. W którymś momencie pęknie. Już dziś mamy do czynienia z sytuacją, gdzie ludzie uciekają od wielkomiejskiej cywilizacji. Dla niektórych jest to tylko wytchnienie w trwającym pędzie, ale są i tacy którzy uciekają na stałe, by żyć w zgodzie z naturą. Ciekawe, że dotyczy to ludzi zarówno z góry, a więc najwyższej „kasty”, świadomie porzucających materializm, jak i tych z niższych warstw społecznych. Jest to typowy objaw zmęczenia ludzkiego materiału. Tymczasem moloch cały czas przeżuwa – tego procesu nie da się zatrzymać i chyba nikt nie wie dokąd nas to zaprowadzi. Ale słowo katastrofa jest na stałe wpisane w proces cywilizacji.

-Hoarfrost działa na scenie juz kilka lat. Czy satysfakcjonuje Cię odzew odbiorców Twoich płyt? Zgłaszają się do Ciebie jacyś słuchacze, dzieląc refleksjami po przesłuchaniu albumów Hoarfrost?

-Często piszą do mnie ludzie i to bardzo miłe kiedy muzyka wywołuje emocje, którymi chcą się podzielić. Mówią o swoich spostrzeżeniach, czasami coś doradzają, a czasem po prostu wyrażają swoje wsparcie. Na rynku działa bardzo dużo świetnych projektów więc jeśli ktoś zauważa Hoarfrost to bardzo budujące.

-Czy na tą chwilę Hoarfrost jest priorytetem w Twoim życiu?

-Muzyka miała dla mnie zawsze duże znaczenie. Zarówno Hoarfrost jak i moje wcześniejsze muzyczne przygody. Muzykę traktuję jednak wyłącznie jako hobby i oddzielam od codziennych spraw. Hoarfrost to forma relaksu i spędzania wolnego czasu, natomiast w życiu pozamuzycznym mam inne priorytety. Staram się pogodzić wszystko tak by muzyka nie konkurowała z innymi sprawami.

-A nie chciałbyś żeby muzyka była nie tylko Twoim hobby, ale również w jakimś sensie także źródłem utrzymania bo jak sądzę na chwilę obecną raczej dokładasz do swojej działalności artystycznej?

-Pragnąc żyć z muzyki, trzeba myśleć o niej komercyjnie. Nie chciałbym spędzać życia w trasach koncertowych czy tworzyć mając na uwadze aspekt finansowy. Są ludzie którym to oczywiście odpowiada, ale ja do nich nie należę. Tworzę bo lubię i kiedy mam taką potrzebę. Sprawia mi to po prostu przyjemność. A co do „dokładania” – dla jednych przyjemnością jest kupienie biletu i pójście do kina – dla mnie praca nad muzyką. Nie wszystko co robimy w życiu musi przynosić dochody. Dzięki muzyce odwiedziłem miejsca których nigdy bym nie zobaczył, poznałem ludzi dla których życie to coś więcej niż schemat – praca – dom. Tego nie da się przeliczyć na gotówkę. Każdy potrzebuje jakiejś enklawy i możliwości ucieczki żeby całkowicie nie zatracić się w szarej rzeczywistości.

-Od jakiegoś czasu współpracujesz z Amelią, która robi bardzo ciekawe zdjęcia, które zdobią okładki Hoarfrost. Czy zakładacie współpracę także przy następnych wydawnictwach?

-Moja współpraca z Amelią trwa już kilka lat. Jej fotografie znalazły się na trzech kolejnych wydawnictwach Hoarfrost. Nie widzę powodu by w przyszłości miało być inaczej. Świat na jej zdjęciach jest bardzo bliski temu o którym opowiada muzyka Hoarfrost. Bardzo dobrze się rozumiemy nie tylko w postrzeganiu pewnych spraw, ale i podczas pracy czego przykładem była choćby ostatnia sesja do „Puppets of the Divine Coroner”. Współpraca układa się dobrze i oboje jesteśmy zainteresowani jej kontynuowaniem.

-Wiele osób, którym prezentowałem ostatni materiał Hoarfrost, zwracały uwagę na kominy widoczne na okładce. Czy zdradzisz gdzie były robione te fotografie?

-Zdjęcie z kominami na froncie okładki jak i klip, który jest na płycie, były realizowane w okolicach elektrociepłowni, którą widzę na horyzoncie codziennie patrząc z okna. Przyznaję, że jest to dla mnie dość inspirujący widok. Te same kominy pojawiły się wcześniej na okładce DVD „Still Waiting… (No Answer)” który to krążek wydany był w limitowanej ilości i dołączony do płyty koncertowej „Last Message… (Unknown)”, stanowiąc pewnego rodzaju graficzną zapowiedź nowej płyty. Pozostałe zdjęcia na okładce „Puppets of the Divine Coroner” pochodzą z Kozubnika i Bytomia.

-Puppets Of The Divine Coroner jak zwykle jest materiałem bardzo dopracowanym i dopieszczonym brzmieniowo. Słychać, ale także widać (patrząc na graficzne opracowania albumów), że profesjonalnie podchodzisz do swojej pracy nad materią dźwiękową.

-Dziękuję za miłe słowa. Sam jestem miłośnikiem i kolekcjonerem płyt. Dlatego przykładam dużą wagę do efektu końcowego swoich wydawnictw. Korzystam przy tym z pomocy kilku sprawdzonych osób. W tym miejscu chciałbym im serdecznie podziękować.

-Gościnnie w nagraniu płyty udział wzięła sopranistka – Hekte Zaren. Ciekawi mnie jak doszło do tej współpracy?

-Od jakiegoś czasu chodził za mną pomysł zrealizowania materiału z żywym wokalem. Szukałem tylko właściwej osoby. Hekte polecił mi Orias z projektu Mrok. Wszystko odbyło się drogą korespondencyjną, gdyż mieszka ona na stałe w Niemczech Napisałem do niej, podesłałem swoją muzę. Odpowiedź była błyskawiczna. Hekte równie szybko podesłała mi swoje partie. Jestem zadowolony z tej współpracy. Jej głos bardzo dobrze wkomponował się w muzykę Hoarfrost i nadał jej nowego charakteru.

-Czy to jest ten kierunek, który będziesz rozwijał na następnych materiałach Hoarfrost? Wokalizy rzeczywiście nadają Twoim kompozycjom nowego charakteru…

-Muzyka Hoarfrost ewoluuje i tak być powinno. Nie chciałbym zatrzymać się w miejscu i zrobić dwóch takich samych płyt. Myślę, że najbliższa przyszłość będzie związana z Hekte Zaren. Tym bardziej, że świetnie się dogadujemy i współpraca układa się bez zarzutu. Praca z wokalistką pozwala na inne aranżowanie muzyki. Daje nowe możliwości przekazania emocji. To ciekawe wyzwanie i chciałbym rozwinąć ten pomysł. W przypadku „Puppets of the Divine Coroner” współpracę z Hekte Zaren nawiązałem kiedy była gotowa już spora część materiału. Nie pozwoliło mi to w pełni wykorzystać tego potencjału, ale wszystko jeszcze przed nami.

-Czy poza muzą około industrialną słuchasz także innych dźwięków? Ma to jakiś wpływ na kompozycje Hoarfrost?

-Mówiąc szczerze nie słucham zbyt wiele dźwięków około industrialnych. W moich głośnikach pojawia się bardzo wiele różnych gatunków muzyki. Wychowałem się na punk rocku, metalu, później słuchałem poezji śpiewanej i wszystkie te gatunki przewinęły się przez moje życie. Oczywiście słucham również muzyki industrialnej – jednak jest to jeden z wielu gatunków jakich słucham współcześnie. Z pewnością wszystko to ma jakiś wpływ na muzykę Hoarfrost. Inspiracji mam wiele.

-Czy w związku z nowym albumem planujesz jakieś dodatkowe działania promocyjne, koncerty itp. ?

-Nie planuję jakichś specjalnych akcji promocyjnych. Wszystko odbywa się jak zawsze. Oczywiście będą również koncerty, ale teraz jest zbyt wcześnie by podawać jakieś szczegóły. Wszystko wyjaśni się w najbliższym czasie.

-Z pewnością myślisz już o następnym wydawnictwie. Zdradzisz jakieś szczegóły w tym temacie?

-W 2011 roku ukazały się dwa wydawnictwa Hoarfrost. Na najbliższy czas nie mam większych planów w tym względzie. Jestem właśnie na etapie ustaleń co do najbliższej przyszłości. Przyznaję, że chodzi za mną myśl o nowym materiale. Póki co nie są to jakieś konkretne plany. Potrzebny jest czas by powstała bardziej sprecyzowana koncepcja. Z pewnością będzie na nim można usłyszeć Hekte Zaren. Tyle mogę zdradzić.

-Dzięki za rozmowę.

Rozmawiał Arkadiusz Zacheja

January 2012

<<< back to the interview