logo

Hoarfrost – interview for the magazine Mroczna Strefa

Nie moglibyśmy oczywiście zapomnieć o dziale “Puszka Pandory” i o dźwiękach, którym został poświęcony. Od jakiegoś już czasu wisiał u mnie w powietrzu wywiad z przedstawicielem stylu dark ambient, a swojego interlokutora nie musiałem zbyt daleko szukać, bo nie dość, że dostałem do zrecenzowania mega klimatycznie wydaną koncertówkę projektu HOARFROST, to jeszcze jakiś czas temu dość wysoko oceniłem owoc współpracy odpowiedzialnego zań Rafała z szefem INNER VISION LABORATORY, którego gospodarz przesiaduje jakby na drugim biegunie uprawianej przez obie nazwy stylistyki. Szukający inspiracji w pustoszejących zakładach przemysłowych Rafał to twórca, który nie kryje uciechy z faktu, że dzięki wytwórniom takim jak Zoharum czy Exploratory Drilling Productions, jego mroczne wizje mogą ujrzeć światło dzienne na nośniku fizycznym. Tytułem subiektywnego spostrzeżenia pozwolę sobie wtrącić, że kształt ostatnich wydawnictw HOARFROST opatrzonych logotypami wspomnianych firm, z pewnością ucieszy fanów muzyki, przy której na imprezkach raczej się nie tańczy. Odpowiedzi mojego rozmówcy sprawiły, że wywiad, który widzicie przed sobą to świetna rzecz nie tylko dla fanów ambientu, ale i dla wszystkich pragnących odpowiedzieć sobie na pytanie: Czym on tak właściwie jest? Zapraszam.
Mroczna Strefa [Kępol]: Witam! Dostałem ostatnio do zrecenzowania dwa wydawnictwa związane z Twoim projektem. “Decline” jako pierwsze wpadło mi w ręce, więc może zacznijmy od niego. Jak wiadomo – płyta jest efektem Twej współpracy z odpowiedzialnym za INNER VISION LABORATORY, Karolem. Z Waszych wypowiedzi wynika, że to on jako pierwszy odezwał się do Ciebie w tej sprawie. Znałeś wcześniej muzykę INNER VISION LABORATORY? Myślałeś już wcześniej o nawiązaniu współpracy z kimś, kto podziela Twoje muzyczne zainteresowania?

HOARFROST [Rafał]: “Witaj, Kępol. Rzeczywiście to Karol zaproponował mi jako pierwszy współpracę. Oczywiście, znałem jego muzykę już wcześniej z net labelu Kaos Ex Machina. Karol ma ciekawe spojrzenie na muzykę, odmienne od mojego i propozycja ta wydała mi się bardzo interesująca. Jednak od propozycji do faktycznego zrealizowania tego materiału upłynęło trochę czasu. Wtedy jeszcze nie zastanawiałem się nad współpracą z innymi muzykami, więc ta decyzja musiała we mnie dojrzeć. I chyba wyszło nam to obu na dobre, bo mieliśmy czas na przemyślenie sobie tego, co razem chcemy osiągnąć.”

MS.: Mimo iż “Decline” nazywany jest splitem, nie ma wyraźnego podziału na utwory HOARFROST i INNER VISION LABORATORY. Wszystkie kompozycje zaproponowane na tym wydawnictwie są efektem Waszej wspólnej pracy, czy znalazły się jednak takie, które były, przykładowo – tylko Twojego autorstwa (bądź Karola), a podpięliście je pod całość na drodze pewnego porozumienia? Byliście zaangażowani w równym stopniu w powstanie tej płyty?

H.: “Z tym splitem to trochę nieporozumienie, bo w zasadzie jest to kolaboracja – w notkach pojawiło się jednak określenie split i teraz ciągnie się ono za tym materiałem. Każda kompozycja pisana była przez nas wspólnie, więc nie może być mowy o splicie – nie ma tu utworów autorstwa tylko któregoś z nas. Nad każdym utworem pracowaliśmy wspólnie, bo taki był zaplanowany cel tej współpracy.”

MS.: Czemu nie zdecydowaliście się na stworzenie osobnego projektu na potrzeby upichcenia “Decline”? Chcieliście przełamać ogólnie panującą tendencję do tworzenia podobnych ansambli, wszędzie gdzie tylko się da, czy była to po prostu współpraca o jednorazowym charakterze i najzwyczajniej w świecie nie opłacało się Wam powoływać do życia nowego tworu? Przewidujecie możliwość wznowienia kolaboracji w przyszłości? Może jakieś gościnne udziały?

H.: “Na początku faktycznie była taka opcja, żeby zrobić coś pod inną nazwą, ale zrezygnowaliśmy z niej. Nie planowaliśmy wtedy, czy nasze działania muzyczne będą jednorazowe, czy tez powstanie coś więcej, dlatego też nie powołaliśmy do życia nowego tworu. A co do planów na przyszłość, współpraca nad “Decline” była na tyle satysfakcjonująca, że jest realna szansa, że zrobimy jeszcze wspólnie jakiś nowy materiał. Nie ukrywam, że rozmawiamy o tym już od dłuższego czasu i wszystko jest na dobrej drodze, żeby jakiś materiał powstał.”

MS.: Jak dokładnie wyglądał Wasz “stół roboczy”? Zaszyliście się wspólnie w jakimś odludnym, inspirującym miejscu i tworzyliście, czy wszystko, zgodnie z duchem obecnych czasów, odbywało się raczej na odległość?

H.: “Robienie takiej muzy bardziej pasuje do takich klimatycznych miejsc, jak opuszczone ruiny, lochy czy jaskinie, [śmiech] ale my zdecydowaliśmy się na pracę w zaciszu domowym i komunikację przez internet. Więc wszystko z duchem czasu. Na żywo z Karolem poznaliśmy się 2 lata po premierze “Decline” na festiwalu Defibrylator, gdzie obaj występowaliśmy.”

MS.: Jak odbywał się proces tworzenia? Kto zwykle jako pierwszy wychodził z zalążkami kolejnych utworów? W jakim stopniu Twoja metodyka pracy nad realizacją kompozycji pokrywa się z tą Karola?

H.: “Na początku dużo czasu spędziliśmy na dość szczegółowym omówieniu efektu, na jakim każdemu z nas zależy, ustaliliśmy co chcemy osiągnąć, później zaczęliśmy pisać muzykę i podsyłać sobie swoje pomysły. Trudno mi powiedzieć, jak zwykle wygląda metodyka pracy Karola i w jakim stopniu nasze podejście do tworzenia muzyki się pokrywa. W przypadku “Decline” już na początku ustaliliśmy reguły i sposób realizacji pomysłów, więc ta muzyka powstała w oparciu o metodykę, którą sami sobie opracowaliśmy.”

MS.: “Broken Waltz” to przedstawiciel tej części utworów na “Decline”, które cechuje wyrazista linia melodyczna i silnie wyczuwalna rytmika. Utwory tego typu, stanowią jednak niewielką część wydawnictwa i według mnie “Broken Waltz” nie jest singlem, jaki dawałby słuchaczowi prawdziwy przedsmak tego, co czeka go w starciu z “Decline”, gdyż nawet obecny na nim “Narcosis State” to rzecz z wyraźnie wyczuwalną melodią w tle. Chcieliście w ten sposób zaskoczyć odbiorcę? A może raczej zachęcić bardziej pogodnymi, chwytliwymi fragmentami do wejścia w krainę, gdzie gęsty mrok odetnie mu drogę ucieczki?

H.: “Wybór singla nie jest prostą sprawą, szczególnie gdy ma się do czynienia z taką płytą jak “Decline”, gdzie utwory melodyjne przeplatają się z ciężkim, mrocznym ambientem. Gdyby singlem został któryś z pozostałych utworów, zawsze można by zadać pytanie, czemu akurat ten. Zauważ jednak, że obok “Broken Waltz” opublikowaliśmy w sieci teledysk do utworu “Mind Infinite”, który klimatycznie znajduje się po drugiej stronie muzycznego bieguna. A więc daliśmy słuchaczowi pełną możliwość zapoznać się z tym, co czeka go na “Decline”.”

MS.: Czyjego autorstwa są te bardziej ‘przystępne’ momenty na “Decline”, jak choćby kończący “A Clear Fuse” czy wspomniany “Broken Waltz”? Sądząc po kształcie “Last Message… (Unknown) Live in Enniskillen” czy choćby splitu z MROK’iem, Ty gustujesz raczej w typowo ambientowym graniu, mam rację?

H.: “Mówiąc o “przystępności” masz na myśli partie fortepianu, które są w obu tych utworach. Partie te nagrywał Karol na starym fortepianie w teatrze we Wrocławiu. Masz całkowitą rację, że te utwory nabrały pewnej lekkości dzięki takiemu zabiegowi i są tymi jaśniejszymi punktami na albumie. Co do ambientowego grania – to zarówno muzyka HOARFROST, jak i INNER VISION LABORATORY, wywodzi się z ambientu i trudno doszukiwać się tutaj optymistycznych dźwięków. Każdy z nas w swojej muzyce posługuje się innymi środkami, inną stylistyką. Rzeczywiście, o ile Karol eksperymentuje z bardziej przystępnymi dźwiękami, o tyle muzyka HOARFROST z elementami industrial czy death industrial prezentuje bardziej mroczne i odhumanizowane oblicze.”

MS.: Album będący rezultatem Waszej współpracy brzmi wręcz niesamowicie od strony produkcyjnej. Można uogólnić, że materiał świetnie balansuje, pod tym względem, między wysokimi a ewidentnie basowymi tonami, uzyskując demonicznie czystą barwę brzmieniową. Kto i gdzie dopełnił czynności producenckich?

H.: “Cieszę się, że o tym wspomniałeś. Rzeczywiście materiał brzmi rewelacyjnie. Wszystko to zasługa Krzysztofa Stanisławskiego, który odpowiada za ostateczne brzmienie “Decline”. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem tego, co udało mu się wyczarować. Płyta ma niesamowitą strukturę brzmienia – to uderza przy pierwszym przesłuchaniu. Na okładce informacja o Krzysztofie nie została zamieszczona, ale nie jest to wynik przeoczenia czy celowego pominięcia a efekt… skromności samego autora. Dlatego cieszę się, że o tym wspominasz, bo to pierwsza okazja, by o tym publicznie powiedzieć.”

MS.: “Decline” to nie pierwszy w twej karierze split. W roku 2007, nakładem Kaos Ex Machina Promotion, ukazał się efekt kolaboracji z projektem MROK noszący tytuł “The Girl Who Loved Tattoos”. Kto był wówczas autorem pomysłu na koncept dotyczący osoby Ilsy Koch? Jak zestawiłbyś ze sobą jasne i ciemne strony współpracy z MROK i IV LABORATORY?

H.: “Dawno temu, chyba pod wpływem jakiegoś filmu lub książki, wpadłem na pomysł zrobienia płyty, której bohaterką byłaby jakaś postać historyczna kobiety, będącej uosobieniem zła. Nie miałem sprecyzowanej konkretnej osoby. To były takie luźne plany. Kiedyś rozmawiałem o nich z Zortanem z labelu Kaos Ex Machina i on zaproponował Ilse Koch. Pomysł mi się spodobał. Do udziału w splicie został zaproszony Orias z projektu MROK. Tak doszło do powstania “The Girl Who Loved Tattoos”. Trudno jest porównywać współpracę z Oriasem i Karolem. Były to zupełnie dwie różne rzeczy. Z MROK po prostu umówiliśmy się na zrobienie płyty poświęconej Ilse Koch i każdy zajął się przygotowaniem swoich utworów. Z Karolem pracowaliśmy wspólnie nad każdym utworem. Oba te materiały wspominam pozytywnie.”

MS.: Podczas gdy większość muzyków odwołuje się do Elizabeth Bathory, Wy upatrzyliście sobie zdecydowanie bardziej wyszukaną postać historyczną. Celowo uniknęliście powielania czyichś pomysłów? Kim dla Ciebie osobiście była Ilse Koch? Urodzonym potworem, czy może “zwykłym” człowiekiem, który otrzymawszy pewną władzę uwolnił tylko skrywane wewnątrz demony?

H.: “Postać Elizabeth Bathory jest tematem bardzo często powielanym przez różnego rodzaju artystów. Nie chciałem szukać w aż tak odległej historii. Podobnych postaci było znacznie więcej, a często pozostają mniej znane lub w ogóle zapomniane. Trudno jest oceniać taką postać, czy jej zachowanie bierze się z otrzymanej władzy i czy jest możliwe, by normalny człowiek był w stanie tak postępować, czy może jest to kwestia wrodzonych skłonności – to raczej sprawa dla psychologów. W słynnym eksperymencie Zimbardo udowodnił, że ludzie zdolni są do różnych rzeczy, o jakie by siebie nie podejrzewali. Być może jest tak, że każdy z nas ma w sobie ukrytego demona, który ujawnia się w sprzyjających okolicznościach. Koch za okrucieństwo była karana nawet przez Niemców, to wymownie świadczy, że jej metody, nawet jak na specyfikę sytuacji i czasów, budziły sprzeciw. Postać Ilse Koch i jej czyny, a więc motyw przewodni tej płyty, to obraz dramatycznej, okrutnej współczesnej historii, która z pewnością zasługuje na wspomnienie.”

MS.: Ostatnie wydawnictwa z udziałem HOARFROST ukazały się nakładem Zoharum. Skąd zmiana lejbelu?

H.: “Trudno jest porównywać wydawnictwo internetowe z tradycyjnym. Wychowałem się na wydawnictwach w materialnej postaci. Nawet jeśli były to kopie z kopii kaset z kserowaną po raz kolejny okładką. Do dziś jestem miłośnikiem wszelkiego rodzaju rehów i w ogóle wszelkich podziemnych wydawnictw. Wydawnictwa internetowe mają swoje plusy i trudno z tym polemizować, ale nic nie zastąpi prawdziwego nośnika. Płyta trzymana w ręce nabiera innego znaczenia, to jakby wydawnictwo nabierało pełni. Jest kompletnym przesłaniem autora, zanim koło się zamknie i trafi do sieci. Wracając do tematu, kiedy Dragos zaproponował mi wydanie nowego materiału w Zoharum – trudno było odmówić takiemu labelowi. Mają profesjonalne podejście do tematu i są otwarci na sugestie, tak więc współpraca układa nam się świetnie. Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem pod skrzydła tego labelu.”

MS.: Przyznam bez owijania w bawełnę, że nie mam pojęcia jak wygląda ambientowy koncert. Widziałem wprawdzie występ VOID OV VOICES, podczas którego Attila Csihar wydawał z siebie odgłosy, nakładał je na siebie i modyfikował, ale interesuje mnie niezmiernie jak odbywa się to w przypadku występów HOARFROST. Na czym polega wykonanie Twoich utworów na żywo?

H.: “Ambient jest muzyką tła, więc jego charakter sprzyja odbieraniu go w samotności, zanurzając się w klimat, ciemność, własne myśli. Ambient jest dopełnieniem obrazów powstających w naszej głowie. Na koncertach ambientowych wykorzystuje się różnego rodzaju wizualizacje, które są wyświetlane podczas koncertu. Czasem są to urywki filmów czasem grafiki, zdjęcia. Wszystko to co w najwłaściwszy sposób oddaje klimat wykonywanej muzyki. Tak jest również w przypadku HOARFROST. Koncert to połączenie specjalnie przygotowanych wizualizacji, a więc obrazu i dźwięku. Muzyka to improwizacje na bazie dźwięków, znanych z płyt. Dźwiękowe kolaże układane pod wpływem chwili i wyświetlanego obrazu.”

MS.: Z czego korzystasz tworząc pod szyldem HOARFROST? Są to gotowe sample, przetwarzane następnie w odpowiednich programach, czy autentyczne, “field recordingowe” dźwięki pochodzące z otoczenia?

H.: “Muzyka HOARFROST to mieszanka różnych składników. Większość to dźwięki, które sam rejestruję w terenie, a czasem nawet w domu, przy pomocy różnych, nieraz dziwnych, przedmiotów. Czasami używam sampli, które przygotowuję na bazie filmów, radia itp. Całość uzupełniają gotowe brzmienia, które modyfikuję za pomocą komputera. Nie mam więc jednej metody pozyskiwania dźwięków. Najważniejsze jest uzyskanie wcześniej zamierzonego efektu i to temu podporządkowuję wszystko.”

MS.: Twoje utwory nie są , bynajmniej, pustymi zbiorami dźwiękowych plam. Nie trzeba pochylać się nawet nad obecnymi w sieci opisami, by wiedzieć, że mają one charakter głęboko ilustracyjny, a za poszczególnymi albumami kryje się pewna “historia”. Co pojawia się najpierw w procesie tworzenia – zarys kształtu kompozycji, lub nastroju, w jaki ma ona wprowadzić słuchacza, czy raczej pewne pomysły, że tak powiem – “warsztatowe”, które później zdradzają możliwości ich użycia? Często dźwięki z Twojego bezpośredniego otoczenia podpowiadają Ci nowe muzyczne rozwiązania?

H.: “W przypadku HOARFROST najpierw powstaje pomysł na motyw przewodni płyty. A więc “historia”, o której mówisz. Potem powstaje ogólny zarys poszczególnych kompozycji. Zawsze obraz płyty mam w głowie zanim zaczynam nad nią pracować. Środki, jakie wykorzystuję, powstają na potrzeby poszczególnych utworów. Z całą pewnością otoczenie i jego dźwięki mają wpływ na muzykę i to nie tylko w przypadku HOARFROST. Nie doszukiwałbym się jednak tych związków w sposób bardziej namacalny. Myślę, że to oddziaływanie ma charakter czysto podświadomy.”

MS.: W biografii HOARFROST wyraźnie zaznaczono, że projekt pochodzi ze Śląska, czyli regionu wybitnie industrialnego. Myślisz, że charakter obszaru, w jakim muzyk się wychowywał może mieć aż tak znaczący wpływ na koloryt jego twórczości? Przemysłowy charakter rodzimych terenów inspiruje cię w świadomy sposób?

H.: “Tak, mieszkam w województwie śląskim, choć powinienem powiedzieć, że w Zagłębiu. Zarówno Śląsk, jak i Zagłębie to regiony bardzo mocno przemysłowe. Dzisiejszy obraz tych terenów to straszące mury pozamykanych zakładów – rozkradanych przez złomiarzy, krajobraz pustych okien hut i wież kopalń, zwałów betonu i monumentalnych przemysłowych budowli. Wiele czynników kształtuje człowieka i każdy z nich ma wpływ na to, co robimy. Otoczenie w przypadku HOARFROST jest jednym z tych czynników, które mają wpływ na muzykę. Taki krajobraz działa na wyobraźnię. Oczywiście, jest to sprawa indywidualna, czy patrząc na niszczejące budowle zobaczymy zwykłe ruiny, czy niszczejącą potęgę, która sama opowie nam swoją historię.”

MS.: “Last Message… (Unknowkn) Live in Enniskillen” nie przynosi optymistycznych wieści. Na okładce płyty wymienione są liczby ofiar oraz ludzi, którzy ucierpieli w pewnych wypadkach. Są to autentyczne dane? Wszystkie te zdarzenia miały, zgodnie z konceptem, charakter przemysłowy?

H.: “Wszystkie wydarzenia, miejsca i daty podane na okładce odnoszą się do prawdziwych wydarzeń. Problemem może być ilość ofiar, bo te dane różnią się w niektórych przypadkach, w zależności od źródła. Wszystkie te katastrofy miały charakter przemysłowy i związane były z działalnością człowieka. To przykry, choć konieczny obraz naszych czasów. Wiara w postęp techniczny, fascynacja nauką, pęd żeby produkować szybciej i więcej wszystko to sprawia, że stworzona przez nas technologia nie jest do końca bezpieczna – stworzyliśmy kolejny żywioł, który wymyka się spod kontroli. Można się dziś spotkać z opiniami, że współcześnie trzy czwarte osiągnięć naukowych służy tylko i wyłącznie pokonywaniu problemów spowodowanych przez pozostałą jedną czwartą. O tym właśnie mówi “Last Message… (Unknowkn)”: o człowieku w walce z siłami, które sam stworzył.”

MS.: Wydawnictwo ukazało się pod postacią 3” płyty CD zapakowanej w 3 panelowy karnet, czyli w formie, że tak powiem – nietuzinkowej. Kto wpadł na pomysł by wypuścić to w takiej właśnie postaci?

H.: “Chciałem by była to 3” płyta. Mam jakiś sentyment do krótkich płyt, po wysłuchaniu których pozostaje niedosyt. Jest to materiał koncertowy, co też miało wpływ na taką formę wydania. Pomysł na opakowanie powstał za sprawą Śmigła i Morcina z Exploratory Drilling Production. Wspólnie ustaliliśmy formę wydania. Ja zająłem się jego graficzną stroną. Na okładce znalazły się fotografie Amelli, co w przypadku HOARFROST stało się już normą. Zresztą z Amelią aktualnie współpracujemy przy kolejnym wydawnictwie, które powinno ukazać się w Zoharum jeszcze w tym roku, można więc powiedzieć, że na dziś jest stałą autorką zdjęć na okładki HOARFROST, co mnie bardzo cieszy.”

MS.: Co wywiało Cię do Irlandii w celu zarejestrowania tam koncertu? Grałeś trasę i po prostu padło na to miasto? John Moffat to jakiś lokalny producent?

H.: “Nie miałem wcześniej w planach wydawania płyty koncertowej. W Irlandii grałem w 2009 i 2010 roku na zaproszenie Śmigła i Morcina z Chain Reaction Promotions. Miałem m.in. okazję dwa razy zagrać w Oaks Studio należącym do Johna Moffata. Oba te koncerty były zarejestrowane. Doszliśmy do wniosku, że materiał brzmi na tyle dobrze, że można by go wydać. W ten sposób płyta ukazała się w należącym do Śmigła i Morcina Exploratory Drillig Production. Materiał audio pochodzi z koncertu z 2009 roku, a wydanie specjalne zawiera dodatkowo DVD z koncertu z 2010. John Moffat to człowiek od 25 lat związany z irlandzką scena alternatywną, założyciel Oaks Recordings, muzyk, kompozytor, producent muzyczny i osoba odpowiedzialna za ostateczne brzmienie “Last Message… (Unknowkn) Live in Enniskillen”.”

MS.: To wszystko o co chciałem Cię zapytać. Dzięki za wywiad i pozdrawiam!

H.: “Dziękuję również za bardzo interesujący wywiad. Pozdrowienia dla czytelników Mrocznej Strefy.”

autor: Kępol

November 2011

<<< back to the interview